czwartek, 28 marca 2013
Magia, rasizm i władza w książce "Z mgły zrodzony" Brandona Sandersona
17:48 | Autor:
Trikster |
Edytuj post
To
nie będzie recenzja ani komentarz. Te formy w ogóle nie są dla
mnie punktem odniesienia: jeśli ktoś chce przeczytać o książce,
którą chcę omawiać, o jej fabule, bohaterach (całkiem
interesujących, przy okazji) odsyłam do innego miejsca, bo tutaj
nie znajdzie tego, czego szuka. Tekst poświęcony będzie jednak
książce, lecz chciałbym ugryźć ją z dość specyficznej
perspektywy: przyjrzeć się temu, co zdawałoby się ujęte na
marginesach, choć cały czas obecne i odgrywające dużą rolę. Na
warsztat wezmę książkę fantasy Z mgły zrodzony (Mistborn)
Brandona Sandersona. Chociaż nie jest ona przeznaczona wyłącznie
dla dorosłego widza, zawiera pewne bardzo dojrzałe, ciekawe
kwestie, które szczególnej wartości nabierają w zestawieniu z
doświadczeniami cywilizacji europejskiej i w świetle pewnych idei
filozoficznych. Interesować mnie będą dwie podstawowe w fabule
zagadnienia (z grzeczności zaznaczę tylko, że będą spoilery, co
prawda nie duże, ale będą): magia i rasizm, których analiza
będzie stanowić przyczynek do zarysowania (przy okazji, bardzo
pobieżnego) wyłaniającego się z książki, lecz nigdy nie
wyrażonego explicite nowego typu władzy, na który chciałbym
spojrzeć po trosze z perspektywy Michela Foucaulta. Z oczywistych
względów nie mógł on znaleźć się w pracach wspomnianego
francuskiego filozofia: Foucaulta nie tyle nie interesowała fikcja
(sam podział na fikcję i rzeczywistość był przecież dla niego
cokolwiek wątpliwy), lecz przyglądał się on tym relacjom
dominacji i hierarchii, które występowały przede wszystkim w
Europie na przestrzeni dziejów. Nie ulega jednak wątpliwości, że
sam słownik i koncepcja Foucaulta mogą tutaj znaleźć
zastosowanie, zaznaczyć chcę tylko, że nie będzie to bardzo
głęboka analiza. Nie tu na to miejsce.
środa, 20 marca 2013
Rewolucja własnościowa w libertarianizmie?
17:40 | Autor:
Trikster |
Edytuj post
Bardzo
ostatnio w libertariańskim półświatku toczy się całkiem ciekawa
(„całkiem”, bo nie dość ciekawa, żeby nazwać ją po prostu
ciekawą) dyskusja dotycząca wolności i własności. Bierze w niej
udział paru znanych libertarian, np. David Friedman, ale pierwsze
skrzypce gra zdecydowanie Matt Zwolinski (i nie, nie wybrałem go
dlatego, że jest najpewniej polskiego pochodzenia). Nie od dziś
wiadomo, że Matt należy do najbardziej sensownych libertarian, jacy
obecnie działają. Co więcej, Matt intensywnie bloguje, co stawia
go w jeszcze lepszym świetle. W jednym ze swoich wpisów postawił
bardzo istotny, szczególnie dla libertarian, który masowo wykazują
pewne prehistoryczne tendencje, problem: czy własność zawsze
przyczynia się do maksymalizacji wolności?
Nie
chcę za bardzo wdawać się w szczegóły tej dyskusji ani jej
referować – zainteresowani znajdą poniżej link do głównego
artykułu i w razie potrzeby będą mogli sobie do niego zajrzeć.
Interesuje mnie tutaj tylko jedna sprawa: Matt formułuje bardzo
kontrowersyjną jak na libertarianina tezę. Chodzi mianowicie o jego
stwierdzenie, że własność nie jest koniecznie związana z
wolnością, co ma taką konsekwencję, że są takie aspekty
własności, które nie są wolnościowe. Innymi słowy,
libertariański ład własnościowy ma pewne koszty, które
libertarianin powinien sobie uświadomić.
Etykiety:
libertarianizm
|
9
komentarze
środa, 13 marca 2013
O znaczeniu Kevina Carsona
16:54 | Autor:
Trikster |
Edytuj post
Tekst
ten nie będzie traktować o myśli Carsona. Została ona
wystarczająco dobrze i wyraźnie przedstawiona przez samego Carsona,
którego artykuły zawzięcie tłumaczyłem przez ostatni miesiąc i
którego książkę można cały czas pobrać na stronie
carson.liberalis.pl. Chciałbym się tutaj przyjrzeć za to temu, co
stanowi o istotności Carsona dla współczesnego ruchu
libertariańskiego i temu, dlaczego to Carson stał się obiektem
wałkowanym w tym miejscu ostatnimi czasy. Warto jednak zaznaczyć,
że interesować mnie będzie przede wszystkim Carson z okresu
Studies in Mutualist Political Economy i poruszający tematy
związane z ekonomią polityczną właśnie, a nie jego późniejsze
książki poświęcone teorii organizacji i mikroprzedsiębiorczości.
„Ekonomia polityczna” może wydać się staromodnym terminem. Wrażenie jak najbardziej poprawne – dziś zamiast mówić „ekonomia polityczna” powiemy raczej „teoria ekonomii” czy wręcz „ekonomia”. Carson stosuje jednak ten termin nie tylko dlatego, że odwołuje się do myślicieli dziewiętnastowiecznych (m.in. David Ricardo, Karol Marks, Thomas Hodgskin), ale przede wszystkim z tego powodu, że ekonomia polityczna to coś więcej niż po prostu ekonomia. Ekonomia to ekonomia – jedna z wielu dziedzin analizujących działania człowieka/mechanizmy produkcji lub wymiany/sposoby gospodarowania w obliczu rzadkości (niepotrzebne skreślić), ekonomia polityczna zaś sytuuje się niejako na styku różnych dziedzin nauki i przedmiotów refleksji. Nie tyle jest to jednak interdyscyplinarne ujęcie pewnych zagadnień, co ujęcie abstrahujące od poszczególnych dziedzin, będące poza samym podziałem, nie wewnątrz niego. Daje to ekonomii politycznej bardzo dużą siłę przebicia – bierzemy rozliczne wątki z ekonomii, socjologii, historii, filozofii, mieszamy je ze sobą, otrzymując właśnie dyscyplinę, którą nazwać można ekonomią polityczną.
wtorek, 5 marca 2013
Kevin Carson "Tayloryzm, progresywizm i rządy ekspertów"
19:11 | Autor:
Trikster |
Edytuj post
Ruch progresywistów na przełomie XIX i XX w. – doktryna, z
której wyrasta główny nurt współczesnego liberalizmu – bardzo
często błędnie postrzega się jako filozofię „antybiznesową”.
Była ona, bez wątpienia, antyrynkowa, ale w żadnym razie
antybiznesowa. Progresywizm był bowiem – bardziej niż cokolwiek
innego – menedżerski.
Gospodarka amerykańska po wojnie secesyjnej była coraz bardziej
zdominowana przez wielkie przedsiębiorstwa. We „Freeman” pisałem
wcześniej o roli państwa w rozwoju scentralizowanej gospodarki
korporacyjnej. Zwróciłem uwagę na przyznawanie ziemi na tory i
subsydiów, które przechyliły szalę na korzyść ogromnych,
ogólnokrajowych firm wytwórczych („The
Distorting Effects of Transportation Subsidies”, listopad
2010), oraz na system patentowy, który był podstawowym narzędziem
konsolidacji i kartelizacji w wielu sektorach gospodarki („How‘Intellectual Property’ Impedes Competition”, paździenik 2009).
Te wielkie korporacje stanowiły przykład dla dużych agencji rządowych, których zadaniem było wspieranie i stabilizowanie gospodarki korporacyjnej, a później dla zbiurokratyzowanych uniwersytetów, scentralizowanych systemów nauczania i pewnych „profesjonalnych pomocników”, którzy mieli zarządzać „zasobem ludzkim”, jakim żywiły się korporacje i państwo. Te połączone systemy biurokratyczne wymagały potężnej klasy menedżerskiej, która mogłaby nimi zarządzać.
Te wielkie korporacje stanowiły przykład dla dużych agencji rządowych, których zadaniem było wspieranie i stabilizowanie gospodarki korporacyjnej, a później dla zbiurokratyzowanych uniwersytetów, scentralizowanych systemów nauczania i pewnych „profesjonalnych pomocników”, którzy mieli zarządzać „zasobem ludzkim”, jakim żywiły się korporacje i państwo. Te połączone systemy biurokratyczne wymagały potężnej klasy menedżerskiej, która mogłaby nimi zarządzać.
Jak twierdzi Rakesh Khurana z Harvard Business School (w From
Higher Aims to Hired Hands), pierwsi korporacyjni zarządcy
wywodzili się z inżynierii przemysłowej i uważali, że ich praca
sprowadza się do świadczenia tej samej usługi całej organizacji,
jaką wcześniej świadczyli dla produkcji w zakładzie pracy.
Rewolucja menedżerów w wielkich korporacjach – pisze Khurana –
była zasadniczo próbą zastosowania podejścia inżynieryjnego
(narzędzia standaryzacji i racjonalizacji, procesy i systemy) do
organizacji jako systemu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Blogaski
-
-
Korwiniści, ścieżki rowerowe i darmowe autobusy1 tydzień temu
-
-
-
-
-
Madame Secretary3 miesiące temu
-
-
wiersz: gdy znikacie na horyzoncie9 miesięcy temu
-
-
-
-
-
-
Witam po przerwie.6 lat temu
-
-
-
-
